czwartek, 14 marca 2013

Rozdział 19

Heyoł! Ostatnio sporo chorowałam, więc rozdział dodaję dopiero teraz.
1. Pamiętajcie, by CODZIENNIE głosować na Big Time Rush w Kids Choice Awards 2013! Jeśli nie TU, to wystarczy na tt napisać w tweecie #KCA #VoteBTR i już mamy jeden głos oddany :) 1 RT=1 Vote! Pomóżmy naszym idolom wygrać! Ja tam codziennie spamuje (mój tt: @Epic40713354) xD 
2. Nie możemy zapomnieć również o Carlosie! On również jest nominowany! Tak więc #KCA #VoteCarlos na tt lub głosujcie TU
3. Tylko nie piszcie jednego i drugiego razem, bo głos się wtedy nie liczy! Albo #KCA #VoteBTR albo #KCA #VoteCarlos :D
4. A co do bloga, to chciałabym Wam przypomnieć, że Zuza jeszcze nikomu nie powiedziała, iż rozstała się z Bartkiem! 
A teraz zapraszam na rozdział ;**
 
Rozdział 19

- Puk, puk. – powiedziałem, wchodząc bez pukania do pokoju Kendalla.

- Czego? – mruknął niewyraźnie w poduszkę.

- Podnoś zwłoki, musimy pogadać. – zwróciłem się do niego, podchodząc do okna i odsłaniając zasłony. Porażony słońcem blondyn burknął coś tylko niezadowolony i odwrócił głowę w drugą stronę.

- Wstawaj młody! Szkoda dnia! – mówiąc to, usiadłem na nim.

- Po pierwsze: jaki młody? A po drugie: jak mam wstać, skoro na mnie siedzisz?! – był już trochę zirytowany.

- Jestem starszy o rok, więc mogę mówić do ciebie młody, a siedzę na tobie, bo może to cię zmobilizuje do podniesienia się z łóżka. – spokojnie udzieliłem mu odpowiedzi.

- No to ci się udało. Złaź ze mnie, bo nie mogę oddychać! Miażdżysz mnie! – ledwo krzyknął. Gdy to zrobiłem, chłopak wreszcie się wyprostował, oddychając głęboko.

- Teraz możemy spokojnie pogadać. – zająłem miejsce naprzeciwko niego.

- Jupi… - odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy.

- Oj, proszę o więcej entuzjazmu! – zagadnąłem wesoło.

- Zadowól się tym, co masz teraz, albo wio mi stąd. – odparł, nie zmieniając pozycji.

- Dobra, dobra.. Coś ty taki drażliwy..

- Przejdź do rzeczy, ok? – popędził mnie.

- No problemo! A więc co jest powodem tego, że zachowujesz się jak zombie? – chciałem go jakoś samego nakłonić do zwierzeń.

- Po prostu mam gorsze dni. – odpowiedział.

- Bo? – nie dałem za wygraną.

- A co cię to obchodzi?! – prychnął, wreszcie na mnie patrząc.

- Bo jesteś moim przyjacielem, bo martwię się o ciebie, bo chcę ci pomóc, bo nie mogę patrzeć, jak się męczysz. Mam wymieniać dalej?

- Nie trzeba.. – odparł już spokojniej. Chwilę bił się z myślami, po czym westchnął i zerkając w moją stronę powiedział:

- Chodzi… chodzi o Zuzę.

- A dokładniej? – drążyłem.

- Nie dasz mi spokoju, prawda? – pokręciłem głową, a on lekko się uśmiechnął. – Chyba się… zakochałem. – wyrzucił to z siebie, a ja tylko z zadowolenia klasnąłem w ręce i zacząłem tańczyć po pokoju.

- Co ci odwala, Henderson? – spojrzał na mnie dziwnie.

- Po prostu cieszę się! Cieszę się, że wreszcie otwarcie się do tego przyznałeś! – zaśmiałem się z jego miny. – Tylko szkoda, że mi, a nie jej.

Nagle drzwi się otworzyły i do środka weszła Gabi.

- Podnoś zwłoki, Kendall. – zwróciła się do niego.

- Ależ wy do siebie pasujecie. – mruknął z nutką ironii, na co ja się tylko wyszczerzyłem. – Puka się. – powiedział, wstając.

- Puk, puk. – popukała go w czoło, po czym mocno przytuliła.

- Hej! Mam być zazdrosny? – zażartowałem, jednocześnie zdziwiony jej zachowaniem nie mniej niż blondas.

- Niee.. Ja tylko spełniam polecenie. – odrzekła, odsuwając się od chłopaka.

- Kogo? – Kends spojrzał na nią, nic nie rozumiejąc (tak jak ja).

- Zuzy. – odparła, jakby to było oczywiste, a on jakoś zmienił się na twarzy. – Kazała was wszystkich wyściskać, to to robię, co nie? – mówiąc to, podeszła do mnie i również przytuliła. – A to taki bonus. – dodała i pocałowała mnie. Gdy uśmiechnięci się od siebie oderwaliśmy, Gabi skierowała się do drzwi i zamknęła je za sobą.

- O czym my tu.. A tak. Coś mówiłeś. – oboje z powrotem opadliśmy na łóżko.

- Muszę to powtarzać? – spytał.

- Ale co? – udawałem, że nie wiem o co chodzi.

- Ehhh.. No zakochałem się w niej, ok? – odpowiedział.

- Ale w kim? – bawiło mnie denerwowanie go xD

- W Matce Teresie, wiesz?! – zirytował się. – No to chyba oczywiste, że w Zuzce!

- Nawet nie wiesz jak oczywiste. – zaśmiałem się.

- No to co się do cholery głupio pytasz?!

- Ej, spokojnie. Nie ma co się tak unosić. – „dobra, może już na dzisiaj wystarczy drażnienia go” – pomyślałem.

- Tylko, że ja już zaczynam wariować. Ciągle o niej myślę, a ona mnie olewa. Nie zadzwoniła, ani nie napisała ani razu od jej wyjazdu. Nawet nie wiadomo, czy wróci! A do tego wszystkiego ma chłopaka. Sam nie wiem, co robić. – schował twarz w dłonie.

- No na pewno nie możesz tak tu siedzieć całe dnie. Powinieneś się gdzieś przejść, a nie kisić się w dusznym pokoju, gdy na niebie takie piękne słońce. A jak na serio ci na niej zależy, to zawalcz o nią, a nie, jak to określiła Gabi, czekasz na zbawienie! – doradziłem mu.

- Czyli ona też to zauważyła? – spojrzał na mnie.

- Stary, wszyscy to zauważyli! I wszyscy wam kibicujemy i trzymamy kciuki. – klepnąłem go po przyjacielsku w plecy i uśmiechnąłem się, co on odwzajemnił.

- Dzięki. Za tę rozmowę i za dobre rady. – powiedział.

- Nie ma za co. W końcu co ty byś beze mnie zrobił? – odparłem wstając.

- Pewnie żyłbym w spokoju, bo nikt by mnie nie denerwował. – stwierdził.

- Taa.. W sumie masz rację. Jak ty ze mną wytrzymujesz?

- Też się zastanawiam. – zaśmiał się, a ja razem z nim. Wyszedłem od niego zadowolony z przebiegu rozmowy. Udałem się do swojego pokoju. Od wejścia zaatakowała mnie Gabi.

- No i co?

- Co co? – zdziwiłem się.

- No jak co co! Rozmowa! – niecierpliwiła się.

- Co?? o_O

- Gówno! – zdenerwowała się chyba.. – No jak tam rozmowa z Kendallem! – wyjaśniła.

- Aaaa.. To. – skapnąłem się wreszcie, o co jej chodzi.

- Faceci.. – pokręciła z dezaprobatą głową i wywróciła oczami.

- Ej! – oburzyłem się. – Bo nic ci nie powiem! – zagroziłem.

- No weź! Loguś! Skarbie! Kochanie ty moje! Chodź, usiądźmy. Pogadamy na spokojnie. – pociągnęła mnie za rękę na łóżko, przemawiając już łagodnie.

- Teraz to skarbie! – śmiać mi się chciało, ale udawałem obrażonego. Usiadłem do niej tyłem.

- No proszę. – przytuliła się do mnie od tyłu i oparła głowę o moje ramię.

- No nie wiem.. – zastanawiałem się. Wtedy dziewczyna zwinnym ruchem wskoczyła mi na kolana i obejmując za szyję, czule pocałowała.

- I co teraz powiesz? – spytała wesoło, odrywając się ode mnie.

- Nic. – posmutniała. – Zajmę się czymś innym. – uśmiechnąłem się do niej i tym razem to ja ją pocałowałem. Mógłbym tak trwać wiecznie!

***

Nikomu nie powiedziałam, że wracam. Chciałam, żeby mieli niespodziankę! Karolina czekała na mnie z walizkami na dole. Miałyśmy spotkać się z Wesley’ami dopiero na lotnisku. Rozejrzałam się jeszcze raz po pokoju, w którym tyle rzeczy się wydarzyło. To tutaj opłakiwałam pierwsze rozstanie, tutaj urządzałyśmy wiele epickich „babskich wieczorów”, tu zwierzałyśmy się sobie z naszych sekretów. Westchnęłam na te wspomnienia, po czym chwyciłam walizki z resztą moich rzeczy (część mam już w LA) i zeszłam na dół. Dość szybko dojechałyśmy na lotnisko. Pierwsi lecieli Tom, Kamil i Karolina.

- Jak ty tam wytrzymasz z dwoma facetami! – zwróciłam się współczująco do siostry.

- Hej! – odparli jednocześnie.

- Za to ty będziesz z czterema! – zaśmiała się Karolinka.

- Ale ja będę z dziewczynami! Ha! – przekomarzałam się dalej.

- Przypominam, że często odwiedza mnie Vanessa. – wtrącił się Kamil. (dop.aut. Nie pamiętam, czy pisałam jak ma na imię dziewczyna Kamila, więc niech będzie Vanessa :])

- Dzieci, skończcie już. – poprosił wujek Tom.

- Dobra. Pożegnajmy się lepiej. – uśmiechnęłam się do nich, co wszyscy odwzajemnili i złączyliśmy się w grupowym uścisku.

- A więc się nie spóźniłam. – sapnęła zdyszana ciocia, która znikąd pojawiła się obok nas.

- Co się stało? Ktoś cię gonił? – wujek parsknął śmiechem.

- Hahaha. Bardzo śmieszne. – odrzekła z ironią. – Biegłam, żeby zdążyć was pożegnać, ale widzę, że niepotrzebnie. – udała obrażoną i odwróciła się w stronę wyjścia z lotniska.

- Mamuś! Zaczekaj! – podbiegł do niej Kamil i rzucił się jej na szyję, przez co prawie się przewrócili.

- Uważaj stary koniu! Własną matkę zgnieciesz! – zaśmiała się, a chłopak ją puścił, całując w policzek. Odsunął się i spojrzał na nią z uśmiechem.

- Ehh.. Chodź tu! – przyciągnęła go do siebie i mocno przytuliła. – Kiedy mnie znowu odwiedzisz? Tym razem z dziewczyną? – zapytała radośnie.

- Postaram się jak najszybciej, obiecuję.

- Trzymam cię za słowo. – odkleili się od siebie i ciocia poczochrała mu włosy.

- Maaamooo! – zajęczał, poprawiając fryzurę, a my się zaśmialiśmy. Potem już żegnał się każdy z każdym. Najdłużej rozstawałam się z Karoliną. Pocieszałam się, że może niedługo się zobaczymy. Przynajmniej taką mam nadzieję. Ostatni był Kamil.

- Musisz mi koniecznie przedstawić Vanessę. – uśmiechnęłam się do niego.

- A ty mi Kendalla. – odwdzięczył się tym samym.

- Czemu akurat jego?

- Oj weź nie udawaj! – szturchnął mnie w ramię. – Oby tylko cię nie skrzywdził, bo będzie miał ze mną do czynienia! – powiedział z poważną miną. Przytuliłam się do niego z całej siły.

- Dziękuję. – mówiąc to pocałowałam go w policzek.

- Ale nie ma za co! Jesteś dla mnie jak siostra! – zmierzwił mi włosy.

- Ej! Teraz to układaj! – wskazałam na swoją głowę.

- Dobra, dobra. – odparł ze śmiechem i poprawił mi fryzurę. – Proszę bardzo. Jest pięknie.

- Lepiej dla ciebie, żeby to była prawda! – pogroziłam mu palcem. Wtedy odezwała się znudzonym głosem spikerka, informując, iż pasażerowie lotu do Nowego Jorku muszą udać się na pokład. Przytuliłam chłopaka jeszcze raz i razem z ciocią machałyśmy całej trójce, dopóki nie zniknęli nam z oczu.

- To co. Ja się będę zbierać. – zwróciła się do mnie.

- A właśnie! Mam do ciebie prośbę. Przyjechałam tu samochodem, ale przecież nie wezmę go ze sobą do USA. Mogłabyś go stąd zabrać? – poprosiłam.

- Jasne! Nie ma problemu. – zgodziła się, więc z uśmiechem podałam cioci kluczyki i przytuliłyśmy się.
- Trzymaj się tam w tej Ameryce i wracaj szybko.

- A może mnie kiedyś odwiedzisz? – zaproponowałam, gdy się odsunęłyśmy.

- Może… Przemyślę to. Do zobaczenia kochana.

- Do zobaczenia. – pomachała mi jeszcze i zniknęła w tłumie. Do mojego lotu było jeszcze trochę czasu, więc udałam się do miejsca, w którym ostatnio często bywałam – do parku. Siedząc na ławce, tej samej co ostatnio, wpatrywałam się w wyryty przeze mnie napis „alone”. Nie czekając ani chwili dłużej wyciągnęłam z torebki pierwszy lepszy ostrzejszy przedmiot i dopisałam „never”. „Never alone”, gdyż zdałam sobie sprawę, iż mam jeszcze kochającą rodzinę i wierne przyjaciółki, na które zawsze mogę liczyć. Z nimi nigdy nie będę samotna J Niedługo wsiądę do samolotu i znowu się z nimi zobaczę! Już się nie mogę doczekać!
 
I jak Wam się podoba rozdział? Trochę końcówkę schrzaniłam, ale już nie miałam pomysłu. Sorki.. Myślę, że na następny nie będziecie aż tak długo czekać ^_^ Kocham Was wszystkich bardzo, bardzo mocno! ♥ Ps.: vote, Vote, VOTE!! :D