Hej wszystkim! Przepraszam, że
straaasznie długo nie dodawałam rozdziału, ale przez pewne… niespodziewane okoliczności
w domu spadła na mnie masa obowiązków, przez co nie mam czasu za bardzo, żeby
pisać rozdziały.. Ale dzięki Karolince (♥) spięłam się i dzisiaj dodaje ten :D
Zapraszam J
Rozdział 18
{Po chwili namysłu przyłożyłam ją
do…}
… ławki i wyryłam w drewnie jedno
słowo: „alone”. Zostałam sama z Karoliną.. To nadal do końca do mnie nie
dotarło i chyba nigdy nie dotrze.. Zatraciłam się we wspomnieniach i straciłam
poczucie czasu. Ocknęłam się dopiero wtedy, gdy pierwsze promienie słońca padły
na moją twarz. Otworzyłam oczy, które miałam do tej pory zamknięte podczas
„podróży w przeszłość” i rozejrzałam się dookoła. Park o poranku prezentował
się magicznie! „Aż chce się żyć!” – pomyślałam i powoli ruszyłam w stronę
szpitala. Karolina jeszcze spała. Usiadłam koło niej na łóżku i odgarnęłam
niesforne kosmyki z twarzy. Dzisiaj pogrzeb naszych rodziców, ale ona jeszcze o
tym nie wie. I oczywiście to ja ją muszę poinformować.. Jakoś nie palę się do
tego zadania, ale jak mus, to mus. Gdy dziewczyna się obudziła, od razu
powiedziałam o pogrzebie, nie chcąc tego
odwlekać. Przyjęła to całkiem dobrze jak na to, czego się spodziewałam.
Nie obyło się jednak bez wspólnego płaczu, tak częstego w ostatnich dniach.
Ceremonia miała odbyć się o 17. Lekarze pozwolili już opuścić szpital mojej siostrze,
toteż po spakowaniu udałyśmy się do naszego domu. Przed wejściem lekko się
zawahałyśmy, ale już po chwili byłyśmy w środku. Pokrzątałyśmy się trochę po
domu, aż wybiła 15.30. Natychmiast poszłyśmy do mojego pokoju, aby się
przebrać.
- I jak? – zapytałam Karolinę, gdy już byłam gotowa.
- Świetnie. – uśmiechnęła się blado. – A ja?
- Pięknie. – przytuliłyśmy się do siebie i spojrzałyśmy w duże lustro
na ścianie.
- Co potem? – spytała już któryś raz z kolei.
- Nie mam pojęcia. – odpowiedziałam szczerze. – Ale wiem jedno. – dodałam, a ona spojrzała na mnie pytająco. – Przejdziemy przez to razem. – dokończyłam. Wtedy pierwszy raz zauważyłam
na jej twarzy prawdziwy uśmiech. Postałyśmy tak jeszcze trochę, aż w końcu „odkleiłam
się” od niej, mówiąc:
- Zbieramy się młoda. Bo się spóźnimy.
- Jaka młoda? – zaprotestowała z oburzeniem, co wywołało u mnie śmiech.
Na cmentarzu nie było nikogo oprócz nas. Stałyśmy koło siebie i pozwalałyśmy
swobodnie płynąć łzom. Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu.
***
- No powiedzcie, co się stało! –
drążył Carlos. My tylko dalej spokojnie jadłyśmy śniadanie. A raczej
próbowałyśmy jeść, bo nic nam nie przechodziło przez gardło.
- Ale dlaczego nam nie chcecie
powiedzieć! – męczył James.
- Proszę was, nie utrudniajcie
wszystkiego jeszcze bardziej. – jęknęła Aga. Dobrze ich rozumiałyśmy, ale
obiecałyśmy nic nie zdradzić.
- Oj kochanie. Mi też nic nie
powiesz? – Logan usiadł koło mnie.
- Przykro mi, ale nie. –
powiedziałam, mieszając bez celu łyżką w płatkach.
- Jeszcze to z ciebie wycisnę,
zobaczysz. – pogroził mi palcem, na co uśmiechnęłam się blado i kiwnęłam
przecząco głową.
- Nic nie zdziałasz.
- Wątpisz we mnie? – uniósł do
góry brew, a ja przytaknęłam, dalej gmerając w misce. – No to zobaczymy. – wstał
i poszedł na górę, lekko obrażony.
- A Kendalla gdzie wywiało? –
zauważyła jego nieobecność Jula.
- Siedzi w pokoju zamknięty na
cztery spusty i z nikim nie chce gadać. – wyjaśnił Carlos.
- Poprawka! Z nikim z NAS nie
chce gadać. – dodał James. Każdy załapał, o co mu chodziło. A raczej o kogo.
Zuza.. Czemu tylko oni nie widzą, jak ich do siebie ciągnie? Chyba ktoś tu
musiałby wkroczyć. A ja nawet znam idealną osobę, a jest to nie kto inny jak mój
Logan. No bo w końcu kto lepiej niż najlepszy przyjaciel przemówi do tego
upartego blondyna? Postanowiłam działać natychmiastowo. Poszłam na górę i
delikatnie uchyliłam drzwi od naszego pokoju. Zajrzałam do środka, ale nikogo
tam nie było. Otworzyłam drzwi szerzej, a kiedy już znalazłam się w środku, one
gwałtownie się za mną zamknęły. Krzyknęłam przestraszona i odwróciłam się w ich
stronę. Oczywiście co tam ujrzałam? Logana prawie tarzającego się ze śmiechu,
że udało mu się mnie wystraszyć.
- Teraz to sobie nagrabiłeś,
Henderson. – powiedziałam poważniejąc i kładąc ręce na biodrach.
- Słodko wyglądasz, jak się
złościsz. – odparł tylko, powoli podchodząc do mnie. Gdy był już blisko i
chciał się przytulić, ja odsunęłam się od niego bez słowa i wymijając szatyna
ruszyłam do wyjścia.
- A ty gdzie się wybierasz? –
oparł się o drzwi, abym nie mogła mu uciec.
- Tam gdzie ciebie nie ma. –
odpowiedziałam.
- Ale po co zaraz tak się
denerwować. Powiedz tylko, o co chodzi z Zuzą, to cię wypuszczę. –
zaproponował. Nie mogłam mu nic powiedzieć, ale nie chciałam tu siedzieć wieki,
toteż postanowiłam go troszkę zmanipulować.. Odeszłam kilka kroków od chłopaka
i momentalnie oczy zaszły mi łzami. Gdy „rozpłakałam się”, Logan (tak jak myślałam)
podszedł do mnie szybkim krokiem, chcąc mnie objąć, a wtedy ja go wyminęłam i
wybiegłam z pokoju. Będąc na schodach słyszałam tylko jego śmiech. Wytarłam łzy
z kącików oczu i poszłam do salonu, do reszty, która właśnie siedziała przed
telewizorem. Jednak nikt go nie oglądał. Chłopcy zajęci byli denerwowaniem
dziewczyn ciągłym marudzeniem, a dziewczyny ignorowaniem chłopaków. Brakowało
jeszcze Kendalla.. Właśnie! Miałam porozmawiać o nim z Loganem! Przygotowując
się na długą dyskusję wróciłam do naszej sypialni, tylko tym razem byłam
ostrożna. Leżał na łóżku i gapił się w sufit.
- Loguś.. – zaczęłam, wchodząc do
środka.
- Tak? – podniósł się do pozycji
siedzącej. Usiadłam koło niego.
- Mogę cię o coś zapytać? –
spytałam niepewnie.
- Jasne! – uśmiechną się, co
odwzajemniłam.
- Zauważyłeś coś dziwnego między
Zuzą i Kendallem?
- Jeśli zakochanie jest rzeczą
dziwną, to tak. – odpowiedział spokojnie. Zadowolona, że nie muszę mu
wszystkiego tłumaczyć, kontynuowałam.
- A zrobiłbyś coś dla mnie?
- Co takiego?
- Porozmawiaj z nim. Może wbijesz
mu do głowy, że powinien coś zrobić w tym kierunku, a nie siedzieć na dupie i
czekać na zbawienie -.-‘
- Jasne, czemu nie. – odparł ze śmiechem,
a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
- Tak od razu? Bez warunków? Bez
droczenia się?
- Tak. Tak od razu. –
potwierdził.
- I nie chcesz nic w zamian?
- A czy sprawi ci to przyjemność?
– przytaknęłam. – No to nic więcej mi nie trzeba. – uśmiechnął się szeroko.
- Awwwww! – przytuliłam się do
niego. – To już nie chcesz poznać prawdy o wyjeździe Zuzi? – zagadnęłam.
- Chcę, ale poczekam, aż sama
zdecydujesz się mi o tym powiedzieć.
- A jeśli zdecyduję się nic ci
nie mówić? – zasugerowałam.
- Uszanuję to. – odpowiedział i
pocałował mnie w głowę.
- Naprawdę? – popatrzyłam mu w
oczy. On tylko kiwnął głową, po czym złożył na moich ustach delikatny
pocałunek. Wtuliłam się w niego mocno. Do tej pory tylko fantazjowałam o takim
chłopaku, a teraz mam go przy sobie! A jednak marzenia się spełniają J
***
Odwróciłam się i moim oczom
ukazała się cała rodzina Wesley’ów. Kamil, widząc w jakim jestem stanie,
przytulił mnie do siebie, podczas gdy jego mama to samo zrobiła z Karolinką.
Przywarłam do niego mocno, potrzebując wsparcia jak nigdy dotąd. W momencie
zakopywania trumien nie mogłam się dłużej powstrzymywać i zaczęłam głośno
płakać w jego objęciach. Wujek w tym czasie otoczył ramieniem ciocię i Karolinę
– również rozklejone. Po pogrzebie wszyscy pojechaliśmy do nas do domu.
Zrobiłam dla nas herbatę i usiedliśmy przy stole.
- Jak się trzymacie? – spytała ciocia Daria.
- Całkiem nieźle. – starałam się uśmiechnąć.
- Będziecie tak teraz tutaj same mieszkać? – wujek Tom rozejrzał się
po dość dużej kuchni.
- Może sprzedam ten dom i kupię coś mniejszego.. Nie wiem jeszcze. Muszę
to przemyśleć. – upiłam łyk napoju.
- A może… - ciocia nie
dokończyła, gdyż zadzwonił mój telefon. Przeprosiłam ją i odebrałam.
*rozmowa telefoniczna*
- Halo?
- Hej kochana! Jak tam? –
usłyszałam Gabi.
- W porządku. – starałam się
zabrzmieć w miarę normalnie, jak na mój obecny nastrój. – A co tam u was?
- No właśnie kiepsko. Chłopcy już
nerwowo nie wytrzymują! Musisz tu jak najszybciej dotrzeć i wszystko im
wyjaśnić. Logan właśnie poszedł trochę ogarnąć Kendalla, żeby zaczął
funkcjonować. – zaśmiała się. Na wzmiankę o blondynie uśmiechnęłam się troszkę.
- Pozdrów g.. znaczy ich. Pozdrów
ich. – poprawiłam się.
- Jasne. To kiedy mogę się
spodziewać ciebie za drzwiami?
- Ja.. ja jeszcze nie wiem, czy
wrócę.. – odparłam niepewnie.
- Jak to nie wiesz?! Słuchaj.
Jeśli ty nie wrócisz do nas, to my z dziewczynami pakujemy walizki i wracamy do
Polski. – poinformowała mnie.
- Nie róbcie tego. Nie musicie
przeze mnie rezygnować z niespodzianki dla chłopaków. – zaoponowałam.
- No ale jak ty sobie wyobrażasz
to wszystko bez ciebie? Same nic nie zdołamy zrobić.
- Poradzicie sobie. Wierzę w was.
A w razie czego pomoże wam pan Schmidt.
- No ale…
- Wiesz, muszę już kończyć. –
przerwałam jej, nie mając ochoty na dalszą sprzeczkę przy wszystkich. – Mam gości.
To pa! Wyściskaj ode mnie dziewczyny i pozdrów chłopców.
- To ich mam nie ściskać? – zażartowała.
- A co tam. Raz się żyje. Ich też
wyściskaj. – troszkę jakby humor mi się poprawił. – Cześć.
- Do zobaczenia! – zaakcentowała pożegnanie
i rozłączyłyśmy się.
*koniec rozmowy*
- Przepraszam was. Coś mówiłaś ciociu? – zwróciłam się do Darii.
- Wpadłam na pewien pomysł. Może przynajmniej do czasu unormowania się
całej tej sytuacji Karolinka zamieszkałaby u mnie? – uśmiechnęła się
ciepło.
- Albo u nas. – dorzucił Tom. – Jak
woli. – również się uśmiechnął.
- A mnie nie zaprosicie? – zażartowałam.
- Oczywiście ty też jesteś bardzo mile u nas widziana, ale z tego co
słyszeliśmy, masz już dokąd wracać. – wujek i ciocia spojrzeli na siebie, a
potem na mnie. Szczerze mówiąc, ucieszyła mnie ich propozycja. W ten sposób
Kars mogłaby uspokoić się w nowym otoczeniu, a ja mogłabym zobaczyć się z moimi
przyjaciółmi. Tylko, oczywiście, nie zrobię nic bez zgody siostry.
- I co ty na to? – zwróciłam się do niej.
- Ty się jeszcze pytasz? Mam szansę pojechać do Nowego Jorku i z niej nie
skorzystać?! Jasne, że się zgadzam! – już dawno nie widziałam jej takiej zadowolonej!
Rzuciła się na wujka i wyściskała go mocno. To samo potem zrobiła z Kamilem. Przynajmniej
w NY podszkoli się trochę z angielskiego J
- Czyli załatwione, tak? To pakuj się kruszyno. Jutro wyjeżdżamy. –
powiedział Tom, na co młoda pędem pobiegła do swojego pokoju.
- A można wiedzieć dokąd w tym czasie wybiera się moja ulubiona kuzynka?
– siedzący obok chłopak objął mnie ramieniem.
- Jak to dokąd? Wracam do LA. – uśmiechnęłam się do niego.
Mam nadzieję, że spodobał się Wam
rozdział J Jeśli ktoś nie kojarzy Kamila, to można go zobaczyć w
zakładce ‘Bohaterowie’ na górze ^^ Dziękuję Wam za każde wejście i każdy
komentarz. Do następnego ;***