1. Pamiętajcie, by CODZIENNIE głosować na Big Time Rush w Kids Choice Awards 2013! Jeśli nie TU, to wystarczy na tt napisać w tweecie #KCA #VoteBTR i już mamy jeden głos oddany :) 1 RT=1 Vote! Pomóżmy naszym idolom wygrać! Ja tam codziennie spamuje (mój tt: @Epic40713354) xD
2. Nie możemy zapomnieć również o Carlosie! On również jest nominowany! Tak więc #KCA #VoteCarlos na tt lub głosujcie TU.
3. Tylko nie piszcie jednego i drugiego razem, bo głos się wtedy nie liczy! Albo #KCA #VoteBTR albo #KCA #VoteCarlos :D
4. A co do bloga, to chciałabym Wam przypomnieć, że Zuza jeszcze nikomu nie powiedziała, iż rozstała się z Bartkiem!
A teraz zapraszam na rozdział ;**
Rozdział
19
- Puk, puk. – powiedziałem,
wchodząc bez pukania do pokoju Kendalla.
- Czego? – mruknął niewyraźnie w
poduszkę.
- Podnoś zwłoki, musimy pogadać.
– zwróciłem się do niego, podchodząc do okna i odsłaniając zasłony. Porażony
słońcem blondyn burknął coś tylko niezadowolony i odwrócił głowę w drugą
stronę.
- Wstawaj młody! Szkoda dnia! –
mówiąc to, usiadłem na nim.
- Po pierwsze: jaki młody? A po
drugie: jak mam wstać, skoro na mnie siedzisz?! – był już trochę zirytowany.
- Jestem starszy o rok, więc mogę
mówić do ciebie młody, a siedzę na tobie, bo może to cię zmobilizuje do
podniesienia się z łóżka. – spokojnie udzieliłem mu odpowiedzi.
- No to ci się udało. Złaź ze
mnie, bo nie mogę oddychać! Miażdżysz mnie! – ledwo krzyknął. Gdy to zrobiłem,
chłopak wreszcie się wyprostował, oddychając głęboko.
- Teraz możemy spokojnie pogadać.
– zająłem miejsce naprzeciwko niego.
- Jupi… - odchylił głowę do tyłu
i zamknął oczy.
- Oj, proszę o więcej entuzjazmu!
– zagadnąłem wesoło.
- Zadowól się tym, co masz teraz,
albo wio mi stąd. – odparł, nie zmieniając pozycji.
- Dobra, dobra.. Coś ty taki
drażliwy..
- Przejdź do rzeczy, ok? –
popędził mnie.
- No problemo! A więc co jest powodem tego, że zachowujesz się jak
zombie? – chciałem go jakoś samego nakłonić do zwierzeń.
- Po prostu mam gorsze dni. –
odpowiedział.
- Bo? – nie dałem za wygraną.
- A co cię to obchodzi?! –
prychnął, wreszcie na mnie patrząc.
- Bo jesteś moim przyjacielem, bo
martwię się o ciebie, bo chcę ci pomóc, bo nie mogę patrzeć, jak się męczysz.
Mam wymieniać dalej?
- Nie trzeba.. – odparł już
spokojniej. Chwilę bił się z myślami, po czym westchnął i zerkając w moją
stronę powiedział:
- Chodzi… chodzi o Zuzę.
- A dokładniej? – drążyłem.
- Nie dasz mi spokoju, prawda? –
pokręciłem głową, a on lekko się uśmiechnął. – Chyba się… zakochałem. –
wyrzucił to z siebie, a ja tylko z zadowolenia klasnąłem w ręce i zacząłem
tańczyć po pokoju.
- Co ci odwala, Henderson? –
spojrzał na mnie dziwnie.
- Po prostu cieszę się! Cieszę
się, że wreszcie otwarcie się do tego przyznałeś! – zaśmiałem się z jego miny.
– Tylko szkoda, że mi, a nie jej.
Nagle drzwi się otworzyły i do
środka weszła Gabi.
- Podnoś zwłoki, Kendall. –
zwróciła się do niego.
- Ależ wy do siebie pasujecie. –
mruknął z nutką ironii, na co ja się tylko wyszczerzyłem. – Puka się. –
powiedział, wstając.
- Puk, puk. – popukała go w
czoło, po czym mocno przytuliła.
- Hej! Mam być zazdrosny? –
zażartowałem, jednocześnie zdziwiony jej zachowaniem nie mniej niż blondas.
- Niee.. Ja tylko spełniam
polecenie. – odrzekła, odsuwając się od chłopaka.
- Kogo? – Kends spojrzał na nią,
nic nie rozumiejąc (tak jak ja).
- Zuzy. – odparła, jakby to było
oczywiste, a on jakoś zmienił się na twarzy. – Kazała was wszystkich wyściskać,
to to robię, co nie? – mówiąc to, podeszła do mnie i również przytuliła. – A to
taki bonus. – dodała i pocałowała mnie. Gdy uśmiechnięci się od siebie
oderwaliśmy, Gabi skierowała się do drzwi i zamknęła je za sobą.
- O czym my tu.. A tak. Coś
mówiłeś. – oboje z powrotem opadliśmy na łóżko.
- Muszę to powtarzać? – spytał.
- Ale co? – udawałem, że nie wiem
o co chodzi.
- Ehhh.. No zakochałem się w
niej, ok? – odpowiedział.
- Ale w kim? – bawiło mnie
denerwowanie go xD
- W Matce Teresie, wiesz?! –
zirytował się. – No to chyba oczywiste, że w Zuzce!
- Nawet nie wiesz jak oczywiste.
– zaśmiałem się.
- No to co się do cholery głupio
pytasz?!
- Ej, spokojnie. Nie ma co się
tak unosić. – „dobra, może już na dzisiaj wystarczy drażnienia go” –
pomyślałem.
- Tylko, że ja już zaczynam
wariować. Ciągle o niej myślę, a ona mnie olewa. Nie zadzwoniła, ani nie
napisała ani razu od jej wyjazdu. Nawet nie wiadomo, czy wróci! A do tego
wszystkiego ma chłopaka. Sam nie wiem, co robić. – schował twarz w dłonie.
- No na pewno nie możesz tak tu
siedzieć całe dnie. Powinieneś się gdzieś przejść, a nie kisić się w dusznym
pokoju, gdy na niebie takie piękne słońce. A jak na serio ci na niej zależy, to
zawalcz o nią, a nie, jak to określiła Gabi, czekasz na zbawienie! – doradziłem
mu.
- Czyli ona też to zauważyła? –
spojrzał na mnie.
- Stary, wszyscy to zauważyli! I
wszyscy wam kibicujemy i trzymamy kciuki. – klepnąłem go po przyjacielsku w
plecy i uśmiechnąłem się, co on odwzajemnił.
- Dzięki. Za tę rozmowę i za
dobre rady. – powiedział.
- Nie ma za co. W końcu co ty byś
beze mnie zrobił? – odparłem wstając.
- Pewnie żyłbym w spokoju, bo
nikt by mnie nie denerwował. – stwierdził.
- Taa.. W sumie masz rację. Jak
ty ze mną wytrzymujesz?
- Też się zastanawiam. – zaśmiał
się, a ja razem z nim. Wyszedłem od niego zadowolony z przebiegu rozmowy.
Udałem się do swojego pokoju. Od wejścia zaatakowała mnie Gabi.
- No i co?
- Co co? – zdziwiłem się.
- No jak co co! Rozmowa! –
niecierpliwiła się.
- Co?? o_O
- Gówno! – zdenerwowała się
chyba.. – No jak tam rozmowa z Kendallem! – wyjaśniła.
- Aaaa.. To. – skapnąłem się
wreszcie, o co jej chodzi.
- Faceci.. – pokręciła z
dezaprobatą głową i wywróciła oczami.
- Ej! – oburzyłem się. – Bo nic
ci nie powiem! – zagroziłem.
- No weź! Loguś! Skarbie!
Kochanie ty moje! Chodź, usiądźmy. Pogadamy na spokojnie. – pociągnęła mnie za
rękę na łóżko, przemawiając już łagodnie.
- Teraz to skarbie! – śmiać mi
się chciało, ale udawałem obrażonego. Usiadłem do niej tyłem.
- No proszę. – przytuliła się do
mnie od tyłu i oparła głowę o moje ramię.
- No nie wiem.. – zastanawiałem
się. Wtedy dziewczyna zwinnym ruchem wskoczyła mi na kolana i obejmując za
szyję, czule pocałowała.
- I co teraz powiesz? – spytała
wesoło, odrywając się ode mnie.
- Nic. – posmutniała. – Zajmę się
czymś innym. – uśmiechnąłem się do niej i tym razem to ja ją pocałowałem.
Mógłbym tak trwać wiecznie!
***
Nikomu nie powiedziałam, że
wracam. Chciałam, żeby mieli niespodziankę! Karolina czekała na mnie z
walizkami na dole. Miałyśmy spotkać się z Wesley’ami dopiero na lotnisku.
Rozejrzałam się jeszcze raz po pokoju, w którym tyle rzeczy się wydarzyło. To
tutaj opłakiwałam pierwsze rozstanie, tutaj urządzałyśmy wiele epickich
„babskich wieczorów”, tu zwierzałyśmy się sobie z naszych sekretów. Westchnęłam
na te wspomnienia, po czym chwyciłam walizki z resztą moich rzeczy (część mam
już w LA) i zeszłam na dół. Dość szybko dojechałyśmy na lotnisko. Pierwsi
lecieli Tom, Kamil i Karolina.
- Jak ty tam wytrzymasz z dwoma
facetami! – zwróciłam się współczująco do siostry.
- Hej! – odparli jednocześnie.
- Za to ty będziesz z czterema! –
zaśmiała się Karolinka.
- Ale ja będę z dziewczynami! Ha!
– przekomarzałam się dalej.
- Przypominam, że często odwiedza
mnie Vanessa. – wtrącił się Kamil. (dop.aut. Nie pamiętam, czy pisałam jak ma
na imię dziewczyna Kamila, więc niech będzie Vanessa :])
- Dzieci, skończcie już. –
poprosił wujek Tom.
- Dobra. Pożegnajmy się lepiej. –
uśmiechnęłam się do nich, co wszyscy odwzajemnili i złączyliśmy się w grupowym
uścisku.
- A więc się nie spóźniłam. –
sapnęła zdyszana ciocia, która znikąd pojawiła się obok nas.
- Co się stało? Ktoś cię gonił? –
wujek parsknął śmiechem.
- Hahaha. Bardzo śmieszne. –
odrzekła z ironią. – Biegłam, żeby zdążyć was pożegnać, ale widzę, że
niepotrzebnie. – udała obrażoną i odwróciła się w stronę wyjścia z lotniska.
- Mamuś! Zaczekaj! – podbiegł do
niej Kamil i rzucił się jej na szyję, przez co prawie się przewrócili.
- Uważaj stary koniu! Własną
matkę zgnieciesz! – zaśmiała się, a chłopak ją puścił, całując w policzek.
Odsunął się i spojrzał na nią z uśmiechem.
- Ehh.. Chodź tu! – przyciągnęła
go do siebie i mocno przytuliła. – Kiedy mnie znowu odwiedzisz? Tym razem z
dziewczyną? – zapytała radośnie.
- Postaram się jak najszybciej,
obiecuję.
- Trzymam cię za słowo. –
odkleili się od siebie i ciocia poczochrała mu włosy.
- Maaamooo! – zajęczał,
poprawiając fryzurę, a my się zaśmialiśmy. Potem już żegnał się każdy z każdym.
Najdłużej rozstawałam się z Karoliną. Pocieszałam się, że może niedługo się
zobaczymy. Przynajmniej taką mam nadzieję. Ostatni był Kamil.
- Musisz mi koniecznie
przedstawić Vanessę. – uśmiechnęłam się do niego.
- A ty mi Kendalla. – odwdzięczył
się tym samym.
- Czemu akurat jego?
- Oj weź nie udawaj! – szturchnął
mnie w ramię. – Oby tylko cię nie skrzywdził, bo będzie miał ze mną do
czynienia! – powiedział z poważną miną. Przytuliłam się do niego z całej siły.
- Dziękuję. – mówiąc to
pocałowałam go w policzek.
- Ale nie ma za co! Jesteś dla
mnie jak siostra! – zmierzwił mi włosy.
- Ej! Teraz to układaj! –
wskazałam na swoją głowę.
- Dobra, dobra. – odparł ze
śmiechem i poprawił mi fryzurę. – Proszę bardzo. Jest pięknie.
- Lepiej dla ciebie, żeby to była
prawda! – pogroziłam mu palcem. Wtedy odezwała się znudzonym głosem spikerka, informując,
iż pasażerowie lotu do Nowego Jorku muszą udać się na pokład. Przytuliłam
chłopaka jeszcze raz i razem z ciocią machałyśmy całej trójce, dopóki nie
zniknęli nam z oczu.
- To co. Ja się będę zbierać. –
zwróciła się do mnie.
- A właśnie! Mam do ciebie
prośbę. Przyjechałam tu samochodem, ale przecież nie wezmę go ze sobą do USA.
Mogłabyś go stąd zabrać? – poprosiłam.
- Jasne! Nie ma problemu. –
zgodziła się, więc z uśmiechem podałam cioci kluczyki i przytuliłyśmy się.
- Trzymaj się tam w tej Ameryce i
wracaj szybko.
- A może mnie kiedyś odwiedzisz?
– zaproponowałam, gdy się odsunęłyśmy.
- Może… Przemyślę to. Do
zobaczenia kochana.
- Do zobaczenia. – pomachała mi
jeszcze i zniknęła w tłumie. Do mojego lotu było jeszcze trochę czasu, więc
udałam się do miejsca, w którym ostatnio często bywałam – do parku. Siedząc na
ławce, tej samej co ostatnio, wpatrywałam się w wyryty przeze mnie napis
„alone”. Nie czekając ani chwili dłużej wyciągnęłam z torebki pierwszy lepszy ostrzejszy
przedmiot i dopisałam „never”. „Never alone”, gdyż zdałam sobie sprawę, iż mam
jeszcze kochającą rodzinę i wierne przyjaciółki, na które zawsze mogę liczyć. Z
nimi nigdy nie będę samotna J Niedługo wsiądę do
samolotu i znowu się z nimi zobaczę! Już się nie mogę doczekać!
I jak Wam się podoba rozdział? Trochę końcówkę schrzaniłam, ale już nie miałam pomysłu. Sorki.. Myślę, że na następny nie będziecie aż tak długo czekać ^_^ Kocham Was wszystkich bardzo, bardzo mocno! ♥ Ps.: vote, Vote, VOTE!! :D