Ps.: Zapraszam również na fantastyczne blogi 4 wspaniałych dziewczyn: Agu (o 1D, ale jest boooski :D), Kars (o zwykłej dziewczynie, bez sławnych gwiazd - świetny!), Oluś (również zwyczajne postaci - genialne!) i Anuś (kolejny zarąbisty blog zarąbistej dziewczyny ;**). Zapraszam serdecznie! :]
Rozdział 14
Właśnie wróciliśmy z hotelu.
Szybko nam poszło, bo razem z Zuzą nie miałyśmy wiele do spakowania (nawet nie
zdążyłyśmy się rozpakować!). Poszłam do swojego pokoju, a Zou do swojego.
Po opróżnieniu walizki i
zapełnieniu szafy, rozejrzałam się zadowolona po pomieszczeniu. Bagaż
wepchnęłam pod łóżko. Usiadłam na nim (łóżku) i sięgnęłam po laptopa. Na skypie
właśnie dostępna była Aga. Bez zastanowienia zadzwoniłam do niej, a ona od razu
zaakceptowała.
- Hej Aguś! – wyszczerzyłam się
do monitora.
- Hejka Gabi! – pomachała mi z
uśmiechem.
- Boże! Jak myśmy się dawno nie
widziały!
- Aż się za tobą stęskniłam!
Chyba pierwszy raz! – zaśmiała się.
- Hahaha. Bardzo śmieszne. –
pokazałam jej język. – Jeszcze coś będziesz chciała!
- Oj, to przecież tylko takie
żarty. Nie gniewasz się, co nie? – mina szczeniaczka.
- Nie, no co ty. Ja się z natury
długo nie gniewam! – roześmiałam się.
- Ale ładny masz pokój hotelowy!
Pewnie sporo kosztuje. – próbowała jak najwięcej zobaczyć za moimi plecami.
- Właściwie to jest za darmo. –
wyjaśniłam spokojnie.
- Co? – zdziwiła się. – Ach, no
tak. W końcu to Mr.Schmidt za wszystko płaci. – pokiwała głową.
- Nie. On też nie płaci za nasze
pokoje. – poinformowałam ją.
- No teraz to zgłupiałam. –
pogubiła się. W tym momencie ktoś zapukał.
- Proszę! – krzyknęłam. Do środka
wszedł Carlito.
- Poczekaj, zaraz wracam. –
powiedziałam do Agi i podeszłam do Carlosa.
- Z kim…
- Ciii! – zakryłam mu ręką usta.
Zdziwiony uniósł brew, ale się zamknął. Wróciłam przed laptop.
- Kto to był? – spytała
dziewczyna. Momentalnie zauważyłam wyszczerz na twarzy Carlosa.
- Boj hotelowy. – odpowiedziałam.
Chłopak spojrzał na mnie z miną „Serio?”, ale nic nie powiedział.
- A co chciał? – drążyła.
- A co cię to obchodzi? Chcesz
jego numer? Jak tak, to ci podam. – zażartowałam.
- A ładny chociaż? – podjęła temat.
- No… Zdania są podzielone xD –
to się chyba mu nie do końca spodobało. Miałam nadzieję, że niedługo wyjdzie,
ale zamiast tego oparł się o drzwi i BEZCZELNIE dalej słuchał naszej rozmowy.
- To zrób mu zdjęcie, a ja sama
ocenię. – stwierdziła.
- Nudzi ci się? Nie masz co
robić? – zapytałam.
- I tu mnie masz! Nie ma nic do
roboty bez was! A właśnie! – pacnęła się w czoło. – Miałam do was zadzwonić,
ale skoro już rozmawiamy, to ci powiem. Rodzice Julii chyba się zgodzą! –
pisnęła.
- Jeeej! Już się nie mogę
doczekać aż do nas dołączycie! Gdybyś tu była, to bym się na ciebie rzuciła i
cię wyściskała! – powiedziałam. Wtedy Carlito rozłożył ramiona z uśmiechem, a
ja wybuchłam śmiechem, na co zrobił obrażoną minę i odwrócił się do mnie
plecami.
- Wiesz, że możesz wyjść? Drzwi
nie są zamknięte. – zasugerowałam, zapominając, że nadal rozmawiam z Agą.
- Do kogo mówisz? – spytała
zdziwiona.
- Eeeee… - szukałam jakiejś
wymówki, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
- Więc? – ponaglała.
- No dobra. – zrezygnowałam z
dalszego ukrywania tego, gdzie jesteśmy. – Choć tu, mój boju hotelowy. – zaśmiałam
się i machnęłam ręką na Carlosa.
- Wypraszam sobie! –
zaprotestował, a po chwili już był przy mnie.
- Hejka Aga! – pomachał entuzjastycznie
do zdziwionej dziewczyny.
- Carlos? A co ty robisz w hotelu
dziewczyn? I dlaczego Gabi twierdzi, że jesteś jakimś bojem?
- Widzisz, my wcale nie jesteśmy
w żadnym hotelu. Ona cię nabrała! – wskazał na mnie palcem, a ja tylko
uśmiechnęłam się przepraszająco do kamerki.
- Zaraz. Nic już nie rozumiem. –
biedaczka pogubiła się zupełnie. Carlito wziął mojego laptopa.
- Hej! Odłóż to na miejsce! Bo mi
zepsujesz! – oburzyłam się.
- Spokojnie, nic się nie stanie. –
zaśmiał się. Gdy stanął na środku pokoju, zaczął kręcić się w kółko.
- Witam w domu BTR! – wydarł się.
- Stój kretynie! Bo mi zniszczysz
kompa! – krzyknęłam na niego.
- Przecież już ci powiedziałem,
że nic się nie stanie. – chyba próbował mnie uspokoić, ale raczej mu nie
wyszło. Nagle zachwiał się i potknął o dywan.
- Uważaj! – krzyknęłam, ale za
późno. Laptop wypadł mu z rąk i roztrzaskał się o podłogę. Carlito spojrzał na
mnie z przerażeniem. Popatrzyłam na niego z żądzą mordu w oczach i rzuciłam się
w jego stronę. Chłopak zaczął uciekać i choć był szybszy, to nagle wstąpiły we
mnie jakieś „nadprzyrodzone siły” i dosłowne deptałam mu po piętach.
- Zabiję! – darłam się za nim.
- Ratunku! – krzyknął do Logana,
którego właśnie mijaliśmy w korytarzu. Szatyn, nie pytając o co chodzi,
wyciągnął ręce w moją stronę tak, że wpadłam w jego ramiona.
- Puść mnie! – próbowałam się
wyrwać, ale nie mogłam. „Cholera! Gdzie są teraz te moje ‘nadprzyrodzone siły’!”
– pomyślałam.
- O co chodzi? – spytał spokojnie.
- Ten kretyn zepsuł mi laptopa! –
wyjaśniłam.
- Przepraszam! Nie chciałem! –
krzyknął Carlos z salonu. Bał się podejść bliżej. I słusznie! W tym momencie
wydrapałabym mu oczy!
- W dupie mam twoje przeprosiny! –
odkrzyknęłam. – One nie naprawią mi kompa!
- Hej! Spokojnie! – Logan,
rozbawiony sytuacją, próbował mnie uspokoić.
- Jak mam być spokojna, skoro ten…
aż brak mi słów... – zacięłam się. – rozwalił mi nowy, drogi sprzęt? – już spokojniejszym
tonem skończyłam.
- W końcu to tylko maszyna. Nie
jest nie do zastąpienia. – stwierdził.
- Ehh.. Masz rację. – poddałam
się i przytuliłam do chłopaka. MOJEGO chłopaka :D Ścisnęłam go jeszcze mocniej.
- Coś się stało? – uśmiechnął się
i delikatnie odsunął od siebie.
- A musiało się coś stać? Nie mogę
się od tak po prostu przytulić do swojego chłopaka? – odwzajemniłam gest.
- Masz moje pozwolenie. – zaśmialiśmy
się oboje, po czym pocałowaliśmy się. W tym momencie już nie było we mnie ani
grama złości.
***
Wreszcie skończyłam się
rozpakowywać! Ufff… Co za ulga. Zakręciłam się w kółko i opadłam na łóżko.
Gapiłam się tak w sufit, gdy nagle usłyszałam jakieś krzyki. Leniwie podniosłam
się i ruszyłam na korytarz. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam, jak Carlito, goniony
przez Gabriellę, zbiega po schodach. W tym samym czasie ze swojego pokoju (z
naprzeciwka) wyjrzał Kendall. Kiedy tamta dwójka zniknęła na dole, spojrzeliśmy
na siebie z blondynem i wybuchliśmy śmiechem.
- O co poszło? – spytał, troszkę
już uspokojony.
- Nie mam pojęcia. – z trudem wykrztusiłam
w odpowiedzi, gdyż dostałam głupawki (znowu…) i nie mogłam przestać się śmiać. W
pewnym momencie dostałam czkawki, przez co tym razem Kends nie mógł się powstrzymać
od rechotu.
- Czekaj, zaraz przyniosę ci
wodę. – powiedział i zataczając się jak piany, przez swój wybuch radości, zszedł
po schodach do kuchni. Potrząsając z dezaprobatą głową, wróciłam do swojego
pokoju i ponownie usiadłam na łóżku, czekając na blondaska. Bardzo szybko
pojawił się z powrotem ze szklanką w ręku. Podał mi ją i usiadł koło mnie. Upiłam
trochę wody, ale to nic nie dało. Wstrzymałam więc oddech i po ok. 30 sekundach
czkawka przeszła.
- Już? – spytał Kendizzzle.
- Tak. Wreszcie! – odetchnęłam z
ulgą. Zachciało mi się pić, więc dalej żłopałam wodę. Wokół panowała cisza. Ale
nie była uciążliwa. Nagle zadzwonił telefon Schmidta. Wystraszony chłopak podskoczył
na ten dźwięk i spadł z łóżka. Wyglądało to tak komicznie, że aż wyplułam wodę!
I znowu zaczęłam się śmiać.
- Hahaha. Naprawdę to takie
śmieszne? – zapytał pochmurnie. Kiwnęłam głową, nie mogąc wykrztusić słowa. –
Uważaj, bo zaraz dostaniesz czkawki. – burknął i odebrał telefon. Przyłożyłam
poduszkę do twarzy, żeby nie przeszkadzać mu w rozmowie.
- Coś się stało? – spytał przez
komórkę. – Dobrze, już jedziemy. Do zobaczenia. – zakończył.
- Kto to był?
- Nasz menager. Musimy
natychmiast jechać do studia. Lecę po chłopaków. Pa! – na pożegnanie pocałował
mnie w policzek, ale jakoś tak niebezpiecznie blisko ust… Wyleciał z pokoju i
po chwili usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Zeszłam na dół, do Gabi. Zastałam
ją w salonie.
- To co robimy? Chyba długo ich
nie będzie… - zwróciłam się do dziewczyny.
- Może urządzimy sobie babski
dzień u mnie w pokoju? Zrobimy kupę żarcia i będziemy oglądać filmy wylegując
się cały dzień w łóżku? – zaproponowała.
- A co? Lenia masz? – spytałam.
- Każdy ma taki dzień. A mój jest właśnie dziś. – przeciągnęła się sennie.
Muszę jednak przyznać, że przypadł mi do gustu jej pomysł i po niecałej
godzinie siedziałyśmy wykąpane, w pidżamach, otoczone przez jedzenie w sypialni
Włoszki, w której zasłoniłyśmy okna, żeby wyglądało to na wieczór, choć było
dopiero południe. Wybrałyśmy pierwszy film i rozwaliłyśmy się na łóżku.
*w nocy*
Chłopców jeszcze nie ma, a
dochodzi 22. Właśnie oglądałyśmy jakichś horror, którego tytułu nawet nie
kojarzę. Nagle na dole usłyszałyśmy otwierane drzwi.
- Chyba wrócili. – powiedziała Gabi,
ale wydała mi się jakoś taka nie przekonana.
- Chyba… - powtórzyłam.
Rzeczywiście było w tym coś dziwnego. Zawsze kiedy oni skądś wracają, to przy
wejściu słychać ich od razu. A teraz? Cisza… Coś zaczęło skrzypieć i stukać na
dole. Spojrzałyśmy na siebie przerażone.
- Idź sprawdzić. – zaproponowała Gabriella.
- Ja? A dlaczego ja? – nie paliłam
się do tego zadania.
- Bo ja za bardzo panikuję. Ty
jesteś dużo spokojniejsza. – odparła.
- No dobra. – zgodziłam się po
chwili.
- Tylko pamiętaj. Cicho i
dyskretnie. – poinstruowała mnie.
- Przecież zawsze jestem cicha i
dyskretna. – oburzyłam się. Wygramoliłam się z pościeli, założyłam szlafrok i
ruszyłam w stronę drzwi. W pewnym momencie jednak poślizgnęłam się na rozlanym
przez nas wcześniej soku i runęłam na ziemię. Po domu rozległ się huk.
- Brawo za dyskrecję! –
powiedziała ironicznie.
- Nie ma za co. – odpowiedziałam tym samym tonem.
I wtedy właśnie usłyszałyśmy kroki na schodach. Poziom adrenaliny gwałtownie wzrósł.
Podniosłam się z ziemi i przytuliłam się do Gabi, a ona do mnie. W ciszy
czekałyśmy na rozwój wydarzeń. Przed drzwiami ktoś gorączkowo szeptał, po czym
wszedł do środka…
Taaa-daaa-daaam... CDN :) I jak wrażenia? Mam nadzieję, że się spodobało. To do nastepnego! ;**
Taaa-daaa-daaam... CDN :) I jak wrażenia? Mam nadzieję, że się spodobało. To do nastepnego! ;**