Rozdział
6
Nie wiedziałam, co zrobić. Kiedy
Kendall zasugerował, że mu się podobam, to najpierw byłam bardzo szczęśliwa,
ale potem… potem przypomniał mi się Bartek… Musiałam pogadać z przyjaciółkami.
Podeszłam do nich, a po mojej minie zorientowały się, że coś jest nie tak.
Przeprosiły na chwilę chłopaków i pociągnęły mnie na ławkę. Gdy tylko usiadłam,
Aga zapytała:
- Hej, co jest? Czemu tak nagle posmutniałaś?
- No właśnie. – Gabi przyznała jej rację. – Byłaś taka szczęśliwa. Nie śmiałaś się tak od tej sprawy z… -
urwała i spojrzała na Agnieszkę.
- Bartek. – powiedziały równocześnie. Ja tylko kiwnęłam głową.
- Nie wiem, co robić. – przyznałam błagalnym tonem. Potrzebowałam
rady i wsparcia.
- Wiesz, nie możemy zdecydować za ciebie… - zaczęła Aga.
- Ale jeśli lepiej czujesz się w towarzystwie Kendalla niż Bartka… -
kontynuowała włoszka.
- To z nim zerwij. – zakończyły obie.
- Dziewczyny, to nie jest takie proste. – nadal nie byłam pewna, jaką
decyzję należy podjąć. – Z Bartkiem
jestem prawie rok, a Kenda znam zaledwie kilka godzin. Nie wiem, czy powinnam… czy
warto coś zmieniać.
- Tak jak mówiłyśmy, my nie mamy prawa decydować za ciebie. To musi być
twój wybór. Nasze zdanie znasz. – kiedy skończyły, przytuliły mnie.
- Dziękuję. – powiedziałam. – Teraz
tylko muszę to przemyśleć.
- Dużo czasu nie masz. – zwróciła uwagę Aga. Spojrzałam na nią, nic
nie rozumiejąc. – No przecież Bartek
jutro wylatuje do Los Angeles!
- Jezu, zapomniałam! – wykrzyknęłam. Tym samym zwróciłam na siebie
uwagę chłopców.
- Chyba powinnyśmy wracać. – stwierdziła Gabriella.
- Masz rację. – zgodziłyśmy się z nią. Wstałyśmy i podeszłyśmy do
nich.
***
Widziałem, że coś jest nie tak.
Była jakaś inna, smutniejsza.
- To idziemy? – spytał Logan.
Dziewczyny wymieniły spojrzenia.
- Wiecie… jednak nie możemy się
dzisiaj spotkać. Mamy coś do załatwienia. – powiedziała Aga.
- Ale jak to? – Carlos był
niepocieszony.
- Przepraszamy was. Naprawdę nam
przykro. – smutno dodała Gabi.
- Trudno… - mruknął Logi.
- To cześć. – pożegnały się Aga i
Gabi. Zuzia się nie odezwała.
- Hej. – powiedzieliśmy razem.
- Cześć Zuza. – dodałem. Nie
odpowiedziała. Odwróciła się i kiwnęła głową, żeby pokazać, że słyszała.
Dziewczyny objęły ją i ruszyły w stronę wyjścia…
***
Kiedy zwrócił się do mnie i
zobaczyłam rozczarowanie w jego oczach, nie wytrzymałam. Musiałam się odwrócić,
żeby nie wybuchnąć płaczem. Moje przyjaciółki wzięły mnie pod ręce i prowadziły
do domu. Byłam im za to strasznie wdzięczna, gdyż sama chyba nie dałabym rady.
Gdy już zbliżałyśmy się do celu, myślałam, że nie wytrzymam. Ręce mi się tak
trzęsły, że nie mogłam trafić kluczem do zamka. W końcu Aga mi pomogła i
weszłyśmy do środka. Dłużej się nie powstrzymywałam. Łzy wreszcie swobodnie
zaczęły płynąć po mojej twarzy. Od razu znalazłam się w objęciach przyjaciółek.
Uspokajały mnie bardzo długo, aż zasnęłam…
Obudziłam się na ławce w parku. Zdziwiona wstałam i
rozejrzałam się dookoła. Nagle przede mną pojawił się Kendall.
- Nie będę naciskał, ale kiedyś mam nadzieję na
więcej. – powiedział. Zamurowało mnie. Pomyślałam: „Chyba coś do niego czuję.
Nie przekonam się, jeśli nie zaryzykuję.” Nie zastanawiając się dłużej
pocałowałam go. Objął mnie w talii, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. Gdy się
od siebie oderwaliśmy, usłyszałam szloch. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam…
Bartka. Stał pod drzewem i wyglądał na załamanego.
- Dlaczego mi
to robisz? Przecież było nam razem dobrze! Co ja źle zrobiłem? – mówiąc to
płakał. Pierwszy raz widziałam go takiego roztrzęsionego. Zaczął biec.
- Bez ciebie
życie nie ma sensu! – krzyknął jeszcze w moją stronę.
- Nie! Nie rób głupstw! – chciałam się wyrwać
blondynowi, ale on nie zwolnił uścisku, a nawet go wzmocnił. – Co robisz?! Puść
mnie! – darłam się.
- Nigdy! Nie pozwolę, żeby on zniszczył to, co nas
łączy!
- Przecież jeszcze nic nas nie łączy! – wrzeszczałam.
- Ale może! A przez niego to się nie uda! Sama
powiedz. – zmusił mnie do spojrzenia mu w oczy. – Przyznaj. Nie chciałabyś
tego?
- Ja sama nie wiem czego chcę. – odparłam, spuszczając
wzrok. W tym momencie do parku znowu wszedł mój chłopak.
- Zobacz!
Zobacz, co mi zrobiłaś! – krzyczał. Nagle zza pleców wyciągną nóż.
- NIE! – wreszcie wyrwałam się Kendallowi, ale było
już za późno… Poderżnął sobie gardło…
- BARTEK! – podbiegłam do niego. Kucnęłam przy nim i
sprawdziłam puls. Nic nie poczułam… - Przecież ja cię kocham. - szepnęłam, a po
moim policzku spłynęły łzy.
- Kochasz go?! – nagle obok nas pojawił się Kend. Był
wściekły. – Jak możesz mi to robić?! Wiesz, co do ciebie czuję! Powiedziałem ci
to wtedy, właśnie w tym parku! Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie! –
przykucnął naprzeciwko mnie. – Ale skoro ty nie czujesz tego samego, to nic dla
mnie nie ma sensu. – zanim zdążyłam zareagować, chłopak chwycił nóż, który
leżał obok i zrobił to, co Bartek… Popełnił samobójstwo…
- NIE! – krzyknęłam przerażona. Rozejrzałam się dookoła i
zorientowałam się, że jestem w moim domu. – A więc to tylko sen… - szepnęłam do siebie.
- Co się stało?! Dlaczego krzyczysz?! – do salonu, w którym leżałam,
wbiegła Gabi. Zaraz za nią była Agnieszka.
- To tylko sen. - powtórzyłam głośniej. Dziewczyny odetchnęły głośno.
Kiedy przypomniałam sobie, co dokładnie mi się śniło, rozpłakałam się. Ponownie
znalazłam się w ramionach przyjaciółek. Kiedy mój wybuch zmienił się w cichy
szloch, odsunęły się delikatnie i spojrzały na mnie. Pewnie wyglądałam jak
siedem nieszczęść.
- Dlaczego się rozpłakałaś? – spytała łagodnie Gabriella.
- Bo…bo…bo ja n-n-nie chce n-n-nikogo skrzywdzić, a-ale inaczej n-n-nie
m-można! – znowu się rozpłakałam.
- Rozumiem. – odparła Aga, gdy się uspokoiłam. – Ale czy jesteś pewna, że Kendall coś do ciebie czuje?
- Tak. – odrzekłam smutno.
- Skąd? – zapytała Gabi.
- Bo mi powiedział. – spuściłam głowę.
- W takim razie nic na to nie poradzisz.
- Wiem. – powiedziałam. Nagle mój smutek ustąpił miejsca frustracji i
złości. Za jakie grzechy spotkało mnie coś takiego?! Zawsze byłam miła dla
wszystkich, nie potrafię komuś zadać bólu! Jednak w tej sytuacji nie ma innego
wyjścia. Jeśli zerwę z Bartkiem, to złamię mu serce, a jeżeli odrzucę Kendalla,
to poczuje się zraniony. Domyślam się, że nie wystarczy mu przyjaźń. Dlaczego
faceci zawsze są źródłem problemów?! Gniew wzbierał we mnie, aż w końcu nie
wytrzymałam:
- Wiem… i dlatego jestem wściekła! – krzyknęłam. Zaczęłam biegać po
pokoju, łapiąc i rzucając wszystkim, co wpadło mi w ręce. Przerażone dziewczyny
próbowały mnie zatrzymać, ale nie było to łatwe zadanie. Czułam się, jakbym
nagle dostała super-siłę – nic nie było mnie w stanie powstrzymać. Kiedy się
zmęczyłam, nie miałam już 5 kubków, 2 szklanych ramek na zdjęcia, porcelanowej
figurki znad morza, 1 książki (podarłam ją) i lampki nocnej. Upadłam na podłogę
wyczerpana. Moja siła opuściła mnie, a ja nie mogłam nawet wstać. Poczułam ból
w prawej ręce. Spojrzałam na nią i wybuchłam płaczem. Cała była we krwi, a
gdzie nie gdzie utknęły kawałki szkła. Aga i Gabi natychmiast zadzwoniły na
pogotowie. Po kilku minutach usłyszałyśmy sygnał karetki. Gabriella szybko
wyszła na zewnątrz, a Agnieszka pochyliła się nade mną i powiedziała:
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
To było ostatnie, co pamiętam.
Straciłam przytomność…
***
- Jak tam spotkanie? – zapytał
James.
- Dobrze. – odpowiedzieliśmy. Ja
może troszkę bez przekonania.
- A ty co cały dzień robiłeś? –
Carlos zawsze musiał wszystko wiedzieć.
- Spałem, potem jadłem, potem
gadałem z Katie na skypie, a teraz oglądam TV.
- I jak tam u Kat? – dopytywał
się Pena.
- Już się wprowadziła, także nie
wracamy do pustego domu, tak jak zwykle. – z uśmiechem odpowiedział Maslow. – A
wy jak spędziliście dzień?
Na te słowa Logan i Carlito
zaczęli prześcigać się w opowiadaniu tego popołudnia. Ja niezauważenie
opuściłem salon i udałem się do pokoju. Walnąłem się na łóżko i zatopiłem w
myślach. Nie mogłem zapomnieć wyrazu jej twarzy przy pożegnaniu. Czy to przeze
mnie? Przez moją uwagę na temat pocałunku? A przez co innego?! Szczerze mówiąc,
to miałem nadzieję, że te słowa tylko pomyślałem… Ale cóż, co się stało, to się
nie odstanie. Powinienem ją jednak przeprosić.
- Zadzwonię i umówię się na
spotkanie. – powiedziałem sam do siebie. Na szczęście zapisałem sobie numer
Agi.
- Halo? – odezwała się zapłakana dziewczyna.
- Aga? Co się stało? – zapytałem.
- Kendall? To ty?
- Tak. To co się stało?
- Ja… ja nie mogę ci powiedzieć.
– odpowiedziała po chwili zastanowienia.
- Jak to nie możesz? – zdziwiłem
się. – Czy to coś poważnego? – zacząłem panikować.
- Jeszcze nie wiemy. Czekamy.
- Na co?
- Nie mogę powiedzieć.
- Ale dlaczego?! – krzyknąłem.
Wtedy usłyszałem roztrzęsiony głos Gabi, która ją zawołała i Aga się
rozłączyła. Wybiegłem z pokoju.
- Chłopaki! – wrzasnąłem,
wpadając do salonu.
- Czego krzyczysz? Przecież
słyszymy. – oburzył się James.
- Dzwoniłem do Agi. –
powiedziałem. Carlos zaczął słuchać uważniej.
- I co? – spytał.
- Chyba coś się stało.
- Dlaczego tak uważasz? – chciał
wiedzieć Logan.
- Może dlatego, że odebrała
strasznie zapłakana, a kiedy zapytałem, co się stało, to odparła, że nie może
mi tego powiedzieć, a potem zawołała ją Gabi, która nie była w lepszym stanie,
i się rozłączyła! – krzyknąłem.
- Rzeczywiście coś jest nie tak.
– stwierdził Henderson. – Wiecie gdzie można je znaleźć?
- Nie. – odpowiedziałem razem z
Carlosem. Moje zdenerwowanie rosło, tak jak i chłopaków. Tylko James nie
uczestniczył w naszej dyskusji i nie przejął się tak jak my. Nic dziwnego, on
nie znał dziewczyn. Nie musiał martwić się teraz, że coś mogło stać się komuś,
kto jest dla niego ważny. Bardzo ważny. Ale dzięki temu James najtrzeźwiej
myślał…
Jaki emocjonujacy rozdzial! :O jestem przerazona! oby zou nic sie nie stalo
OdpowiedzUsuń