Dlatego, że
mniej mówią po polsku niż po angielsku, to w tym rozdziale pogrubione będą
wypowiedzi po polsku!!!
Rozdział 3
- I co teraz? – zapytały jednocześnie Aga i Gabi.
- Spokojnie, zaraz coś wymyślimy… - byłam
skupiona jak nigdy dotąd. Bardzo zależało mi na tym spotkaniu, więc nie mogłam
poddać się łatwo. – Podsumujmy co o nich
wiemy. – zaproponowałam.
- Że jeden nazywa się Kendall. Nawet nie mamy
pojęcia ilu będzie miał tych kumpli! – Agnieszka była już trochę
zdenerwowana.
- To może jednak spróbujmy popytać tych
ludzi… - nieśmiało wtrąciła Gabriella.
- No dobra, raz kozie śmierć. – zgodziłam
się. Wszystkie zaczęłyśmy się rozglądać za „pierwszą ofiarą”. Jeździłyśmy
wzrokiem od jednej grupki do drugiej. Kiedy już miałam podejść do jakiegoś
chłopaka, nagle zauważyłam wysokiego blondyna, dobrze zbudowanego, o pięknych,
zielonych oczach… On też na mnie spojrzał i uśmiechną się. Odwzajemniłam
uśmiech. Spojrzałam na moje koleżanki, a one właśnie wpatrywały się w jego
kolegów, którzy akurat byli odwróceni do nas tyłem. Nie myśląc dłużej ruszyłam
w ich kierunku. Dziewczyny poszły za moim przykładem i po kilku chwilach
znalazłyśmy się tuż obok nich.
- Cześć. Czy
masz może coś, co należy do mnie? – zapytałam z uśmiechem.
- Jeśli o to
chodzi, to tak. – odpowiedział wyciągając z kieszeni mój telefon. Chciałam go
zabrać, ale blondyn szybko cofnął rękę i schował przedmiot za plecami.
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- A skąd ja
mam pewność, że to na pewno twój? – powiedział z chytrym uśmieszkiem.
- Bo jest
mój. – zapewniłam.
- Wiesz,
jakoś mnie nie przekonałaś. – zaśmiał się. – Może spróbuj jeszcze raz?
- Jak
chcesz. Ja jestem Zuzia, ty jesteś Kendall. Wczoraj… To znaczy dzisiaj
dzwoniłeś ok. 2 do mojej przyjaciółki, żeby oddać mi telefon. Ja odebrałam, bo
akurat byłyśmy razem. Rozmawialiśmy przez chwilę i zaproponowałeś spotkanie,
więc jestem. A teraz możesz mi go już oddać? – wyrzuciłam z siebie jednym tchem
całą opowieść.
- Hmmm…
Pomyślmy… Nie. – rzucił najzwyczajniej w świecie.
- Nie?
Jesteś tego pewny? – zapytałam, kładąc sobie ręce na biodra i stając w
wojowniczej pozie. Przyglądał mi się chwilę i kontynuował:
- Tak,
jestem pewny. Nie. – gdy tylko to powiedział, spróbowałam szybko wyrwać mu
telefon z ręki, którą miał za plecami, ale on najwyraźniej mnie przejrzał i
przytrzymał za nadgarstki, sprawnie chowając urządzenie do kieszeni. Starałam
się wyrwać, ale trzymał mnie dość mocno, lecz jednocześnie tak delikatnie… Może
dlatego za bardzo się nie przykładałam do tego, aby się uwolnić. Dziewczyny,
które do tej pory śmiały się z tej sceny (zresztą tak jak i koledzy Kendalla)
widząc, że kiepsko mi idzie, w końcu zdecydowały się pomóc. Niestety, gdy tylko
spostrzegli to tamci dwaj, zostały szybko powstrzymane. Gabriellę złapał
szatyn, a Agę latynos.
- Tak więc
zostałaś sama. – zaśmiał się blondyn. – Szybko się od nas nie uwolnicie.
- A chcesz
się założyć? – powiedziałam z chytrym uśmieszkiem. – Dziewczyny!
- Słuchamy! – odkrzyknęły. Chłopacy
patrzyli na nas z głupimi minami. Nie rozumieli polskiego!
- Mam plan!
- Dawaj!
- Zaczniemy ich łaskotać, to nas puszczą!
– ze śmiechem im to powiedziałam.
- Świetnie! – przystały na mój pomysł.
- Na trzy! Raz….. Dwa……
- TRZY! – krzyknęłyśmy razem i
przystąpiłyśmy do działania. Po chwili trzej chłopacy leżeli na ziemi. Szybko
zabrałam telefon z kieszeni Kendalla.
- Pa
chłopcy! – powiedziałyśmy słodko i zaczęłyśmy biec w stronę wyjścia z parku. Na
nasze nieszczęście tamci dość szybko się
ogarnęli i ruszyli za nami. Dziękowałyśmy Bogu, że nie założyłyśmy szpilek,
tylko baleriny. Gdy wybiegłyśmy z parku, ruszyłyśmy jedną z bocznych uliczek –
chciałyśmy ich okrążyć i znowu niepostrzeżenie dostać się do środka. Kiedy
zauważyli, że gdzieś skręcamy, krzyknęli tylko: „Hej! To nie fair! My nie znamy
okolicy!”, na co my jeszcze bardziej się roześmiałyśmy, a oni przyspieszyli.
Postanowiłyśmy się rozdzielić i spotkać w parku.
***
Każda z nas
ruszyła w inną stronę. Za mną pobiegł szatyn. Kątem oka zauważyłam, że za Zou
ruszył blondyn – to było do przewidzenia! Nie myśląc dłużej o nich, skupiłam
się na ucieczce. Po jakiejś minucie spostrzegłam, że nikogo za mną nie ma.
Zatrzymałam się i odetchnęłam spokojnie. Chyba go zgubiłam.
- Udało się!
– wykrzyknęłam ze śmiechem.
- Co się
udało? – zapytał ktoś za mną. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam przed sobą
tego chłopaka. Spojrzałam mu w oczy i zaniemówiłam. Miał piękne, hipnotyzujące,
brązowe tęczówki. Staliśmy tak chwilę, aż wreszcie się ocknął.
- Teraz mnie
popamiętasz. – szepnął mi do ucha i zanim zdążyłam zareagować, przerzucił mnie
sobie przez ramię.
- Puść mnie
wariacie! – zaprotestowałam ze śmiechem.
- O nie!
Musisz dostać nauczkę! – też się zaśmiał. – A tak właściwie, to jak masz na imię?
– zapytał.
- Gabi. –
odpowiedziałam. – A ty?
-Logan. Miło
mi.
- Mnie
trochę. – parsknęłam śmiechem. – Mogę już stanąć na ziemi? – poprosiłam.
- No dobra,
ale jak obiecasz, że mi nie uciekniesz.
- Ok. –
obiecałam. Postawił mnie delikatnie. Chciałam, mimo obietnicy, zerwać się do
biegu, ale on okazał się szybszy niż myślałam. Złapał mnie w pasie i powiedział
ze śmiechem:
- Toś ty
taka? To teraz będę cię tak trzymał całą drogę.
Szczerze
mówiąc, ten pomysł nawet mi się spodobał…
***
Biegłam ile
sił w nogach. Zauważyłam, że latynos jest coraz bliżej. Przyśpieszyłam.
Postanowiłam się gdzieś schować. Gdy tylko znalazłam się w bezpiecznej kryjówce
(za żywopłotem), położyłam się na plecach i przymknęłam oczy, oddychając już
spokojniej. Kiedy znów je otworzyłam, nade mną pochylał się ten chłopak, który
mnie gonił. Chciałam coś powiedzieć, ale on nie dał mi dojść do słowa.
- Nieładnie,
nieładnie. – zaśmiał się i podniósł mnie z ziemi. Zanim zdążyłam coś zrobić,
już byłam u niego na rękach. Odruchowo objęłam go, żeby nie spaść.
- Co robisz?
– zapytałam ze śmiechem.
- Daję ci
nauczkę! – odpowiedział rozbawiony.
- A jaką? –
drążyłam.
- Będziesz
musiała spędzić ze mną trochę czasu. – odparł.
- O nie! Proszę!
Tylko nie to! – błagałam teatralnie.
- Osz ty! –
zaśmiał się i uszczypnął mnie delikatnie w bok.
- Ałć! –
krzyknęłam, dusząc się ze śmiechu. – Jak masz na imię? – zapytałam po chwili,
nadal chichocząc.
- Carlos. A
ty?
- Aga.
- No, w
ostateczności może być, ale… - powiedział, udając brak przekonania.
- Co?! –
„wkurzyłam się” i jedną ręką zaczęłam go łaskotać.
- Tak
pogrywasz? – śmiał się i podrzucił mnie do góry. Pisnęłam i objęła Carlosa
mocniej.
- Puścisz
mnie już? – poprosiłam.
-Nie.
- Dlaczego?
- Bo mi się
to podoba!
- No coś ty!
Jestem strasznie ciężka! – zaprotestowałam.
- Ty? Chyba
żartujesz! – oburzył się.
- Proszę! –
błagałam dalej.
- Nie.
- Proszę! –
powtórzyłam z miną szczeniaczka.
- No dobra.
– zgodził się wreszcie. – Ale mi nie uciekniesz, co? – uśmiechną się do mnie.
Odwzajemniłam gest.
- Nie mam
zamiaru. – odparłam.
***
Szczerze
mówiąc, to miałam cichą nadzieję, że chłopcy też się rozdzielą i każdy
pobiegnie za jedną z nas. Moje prośby zostały wysłuchane. Uśmiechnęłam się do
siebie, kiedy zorientowałam się, kto jest za mną i przyspieszyłam. Wpadłam na
pomysł. Gdy byłam pewna, że mnie nie zobaczy, wspięłam się zręcznie na drzewo,
stojące najbliżej. Kiedy byłam już na górze, ukryta za liśćmi, odetchnęłam z
ulgą. Miałam świetny widok. Spostrzegłam, że Kendall stanął centralnie pode
mną.
- Wiem, że
gdzieś tu jesteś! – zawołał. Chciałam przejść kawałek dalej, ale niestety źle
postawiłam nogę i spadłam z krzykiem prosto na chłopaka. Leżeliśmy tak chwilę,
a potem razem wybuchliśmy śmiechem.
- Mam cię! –
wykrztusił w końcu.
- Chyba
raczej ja ciebie! - zauważyłam, bo to ja leżałam na nim.
- Zaraz to
się zmieni. – nie zdążyłam zaprotestować, a Kendall przekręcił nas tak, że
teraz to on był nade mną.
- To nie
fair! – oburzyłam się.
- Nie
wszystko w życiu jest fair! – odrzekł i znowu wybuchliśmy śmiechem.
- Dobra,
zejdź już ze mnie! – kiedyś musiałam to powiedzieć. Wykonał moje polecenie, a
potem pomógł mi się podnieść. Otrzepałam się i spojrzałam na niego. Cały czas
mnie obserwował. Nasze oczy się spotkały. Szybko spuściłam wzrok, odwróciłam
się i zaczęłam biec.
- Co robisz?!
– krzyknął za mną zdezorientowany.
- A jak ci
się wydaje?! – odkrzyknęłam ze śmiechem. On też się zaśmiał i pościg zaczął się
na nowo.
Słodko :* me gusta... :D
OdpowiedzUsuń